Opowieści Ochroniarza #2





Wielu z was dopytywało się mnie o moją pracę oraz o historie z nią związane.
Oczywiście gdy tylko usłyszę jakieś nowe od kolegów po fachu, przekaże je dalej, dla was, tutaj.
Jeśli chodzi o mnie, często powracało pytanie o kobietę z budynku numer 6, więc dzisiaj zacznę właśnie od tej opowieści.

Spotkałem ją jeden raz, około rok temu, ale mimo to, po dziś dzień przechodzą mnie ciary za każdym razem jak patroluję ten obszar.
Zaczęło się od standardowego przeglądu pomieszczeń. Używałem latarki aby oświetlić sobie drogę. Kończyłem właśnie przegląd piętra. Został jeden pokój. Po jego sprawdzeniu, obróciłem się w kierunku drzwi. Moje serce niemal wyskoczyło z piersi gdy zobaczyłem co oświetliła moja latarka.
Była to kobieta, bliska trzydziestki. Miała postrzępione włosy, poobdzierane ciuchy. I … ona tam… po prostu… stała. Gapiła się na mnie. Nie wzdrygnęła się nawet gdy światło latarki padło na sam środek jej twarzy.

Już miałem się do niej odezwać, myśląc, że jest pewnie squaterką, zapominając całkowicie o zasadzie nakazującej aby tą właśnie kobietę całkowicie zignorować. Zresztą nie dziwię się, że zapomniałem o tej regule, gdyż nigdy tej kobiety tutaj nie widziałem. Ale zanim otworzyłem usta, przypomniałem sobie.
Przypomniałem sobie i serce zabiło mi mocniej. Zaczęło walić mocno i szybko. Skierowałem latarkę niżej, na wysokość mojego pasa. Udawałem, że zobaczyłem coś na ścianie. Musiałem tak zrobić aby ukryć trzęsienie moich rąk, aby latarka nie latała w mojej dłoni. Przycisnąłem ją więc mocniej do siebie.
Pamiętałem, że jeśli ona tu będzie, to zanim wyjdę, będę musiał zrobić pełny obchód. A przejrzałem dopiero jedno piętro. Na samą myśl ile jeszcze czasu będę musiał tutaj spędzić, kląłem w myślach każde mi znane przekleństwo.

“Yhm, hej! Przepraszam… Chyba przysnęłam w jednym z gabinetów i zostałam tu zamknięta” - powiedziała. Ale ja ją zignorowałem.

Udawałem, że nadal się rozglądam dookoła, ale wiedziałem, że im dłużej będę to robił, tym ona będzie bardziej podejrzliwa. Nie miałem wyjścia - musiałem iść dalej.
Postawiłem wszystko na jedną kartę i skierowałem się ku drzwiom, przed którymi ona stała.
Gdy zostały centymetry między mną a nią, odsunęła się i mnie przepuściła.
Udałem się do kolejnego pokoju, a ona poszła zaraz za mną.

“Umm.. Hej, czy mógłbyś mnie wypuścić? Moje dzieci muszą ze zmartwień odchodzić od zmysłów.” - powtarzała.

Przez kolejne piętnaście minut uważnie mnie obserwowała i podążała za mną niczym mój cień. Stale starała się zwrócić na siebie moją uwagę. Gdy wszedłem do jednego z pokoi ona skierowała palec na przeciwległy do strumienia latarki kąt i powiedziała:

“Hej! Kto tam jest?”

Walczyłem z pokusą zerknięcia. Wiedziałem, że kłamie. Ale mimo to, bałem się, że może rzeczywiście ktoś tam jest i że za chwile może wyjść z mroku i mnie zaatakować.
Im więcej pomieszczeń przejrzałem, tym ona stawała się coraz bardziej pobudzona i zirytowana. Zaczęła rzucać w moim kierunku różnymi przedmiotami. Nie rzucała nimi perse we mnie, starała się rzucać nimi tuż przed moją twarzą, w taki sposób, abym wzdrygnął się ze strachu, abym na nie zareagował. Czasem na chwilę znikała, po czym wyskakiwała przede mną zza rogu z głośno krzycząc. Jednakże gdy mimo to, szedłem dalej i byłem już tuż przed nią, ona zawsze w ostatniej chwili odsuwała się i ustępowała mi drogi.
Czasem z przerażoną miną, zasłaniała swoje usta i wskazywała za mną, trzęsąc się ze strachu, jakby za mną było coś naprawdę cholernie przerażającego. Czasem mówiła także coś jak
“Wiem że mnie widzisz…
wiem że wiesz, że tu jestem…
Widzę, jak bardzo jesteś przerażony….”


Ignorowałem wszystkie jej prowokacje całą siłą mojej woli.
W końcu wróciłem na parter. Skierowałem się ku drzwiom wyjściowym dziękując w duchu, że w końcu będę mógł stąd wyjść. Zaczęła się śmiać.

“Jesteś pewien, że sprawdziłeś wszystkie pokoje?”

Włożyłem klucz do zamka.
Zrobiło się nieznośnie cicho.
Nie chciałem sprawdzać, czy ona zniknęła.
Zamiast tego, tak spokojnie i naturalnie jak tylko potrafiłem odblokowałem zamek. Wyszedłem z budynku i zamknąłem za sobą drzwi.

Po tym wydarzeniu, nie mogłem spać przez parę kolejnych tygodni.

***

Kilka miesięcy temu stacjonowałem w pewnym biurowcu. Z pozoru wyglądało to na normalną robotę, ale wiedziałem, że gdzieś musiał być jakiś ukryty haczyk.
I oczywiście miałem rację.
Mnie i mojego partnera przydzielono na 43 piętro, które było wtedy w trakcie renowacji. Nasze zadanie było bardzo proste. Mieliśmy stać przed jednymi drzwiami. I tyle.

Drzwi te miały czytnik kart.
Otrzymaliśmy z kumplem do nich dostęp ale surowo zabroniono nam wchodzenia do środka.
Między godziną 8 a 16 do pokoju wchodzili i wychodzili z niego, ludzie w kombinezonach ochronnych. Mieliśmy ich wpuszczać i wypuszczać jak tylko zechcieli. Nakazano nam zapisywać ile osób weszło oraz ile osób wyszło.
Haczyk polegał na tym, że po godzinie 16 - zakazano nam kogokolwiek wpuszczać, a także - kogokolwiek wypuszczać.
Oznacza to, że nawet jeśli ktoś pukałby w drzwi o godzinie 16:01, my mieliśmy tą osobę całkowicie zignorować.
Każdego dnia miały miejsce przypadki, gdzie przynajmniej 3 ludzi chciało wyjść z pokoju po godzinie 16.
Najpierw prosili grzecznie, mówiąc np. że po prostu stracili rachubę czasu i czy nie moglibyśmy odpuścić w kwestii jednej minuty czy dwóch. Z minuty na minutę stawali się coraz bardziej i bardziej zdesperowani. Błagali nas abyśmy wypuścili ich stamtąd, do ich domów do ich rodzin.

My to ignorowaliśmy.
Ignorowaliśmy ich prośby, ignorowaliśmy ich płacze.
Za każdym razem, jakkolwiek bardzo ludzie Ci byli zrozpaczeni, w końcu każdy z nich przestał mówić czy też krzyczeć, a zaczął płakać.., potem łkać i skomleć…Aż w końcu nastawała cisza. Absolutna cisza.

Widziałem część wnętrza tego pokoju, patrząc z perspektywy zza drzwi.
Był to normalnie wyglądający pokój w trakcie remontu, który wyglądał niemalże tak samo jak inne pokoje na tym piętrze. Cokolwiek więc tam było, było albo głębiej, poza zasięgiem mojego wzroku, albo było schowane.

Wracając do liczenia - pod koniec dnia liczba ludzi która wyszła, zawsze była mniejsza niż liczba osób, które tam weszła.

***

Strażnik o imieniu Chris opowiedział mi raz historię o tym jak strzegł ogromne lustro w starej rezydencji.
On i jego partner przesiadywali w pokoju ochrony. Patrolowali korytarze jeden raz na godzinę. Mieli w szczególności zwracać uwagę na to, aby owe lustro, zawsze było zakryte płachtą. Pod żadnym pozorem absolutnie zabroniono im patrzeć w to lustro.
Jedna z kamer, umieszczona na parterze, tuż pod schodami, skierowana była na zwierciadło, ale pod takim kątem, że niemożliwym by było zobaczyć jego odbicie.

Jednej z nocy, partner Chris’a udał się na patrol. Gdy wszedł do pokoju z lustrem, nagle, płachta zsunęła się na ziemię ukazując całkowicie odkryte zwierciadło.

Chris zarzekał, że nie było to nawet możliwe, bo płachta ta była do lustra wręcz przywiązana, mocno i porządnie. Jednakże w jakiś sposób to się stało, a jego kolega był tego świadkiem i patrzył prosto w jego odbicie. Nie patrzył - gapił się w nie.
Zgodnie z zaleceniami z kwatery głównej, Chris zamknął się w pokoju ochrony i wezwał grupę interwencyjną. W oczekiwaniu na ich przybycie, obserwował kolegę przez kamerę.
Ten gapił się w tremo pustym spojrzeniem. Stał w takim bezruchu, że Chris myślał, że kamera się zepsuła i pokazuje mu zatrzymaną stopklatkę. Ale czas na obrazie nie stał w miejscu. Chris starał się porozumieć ze swoim partnerem przez krótkofalówkę, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Po minucie lub dwóch, nagle poruszył się. Wyjął zza pasa pistolet, włożył lufę w usta i wystrzelił. Kula wyleciała z tyłu jego głowy, zabierając ze sobą części jego mózgu.

Chris został przeniesiony następnego dnia do innego miejsca. Specjalna grupa operacyjna zabezpieczyła zwierciadło. Straż nie była już więcej potrzebna.

***

Jest u nas takie jedno miejsce, gdzie wielu ochroniarzy desperacko stara się dostać.
Jest to stanowisko ochrony w małym biurze nadzorczym w miasteczku nieopodal mojego miejsca zamieszkania. Dlaczego tak bardzo stanowisko to jest oblegane? Za chwilę wyjaśnię.

Tak więc, obraz z kamer w tym biurze pokrywa obszar kilku różnych domów jednorodzinnych. Podobno przed drzwiami jednego z takich domostw, pojawić się może od czasu do czasu mężczyzna w garniturze.
Zazwyczaj, gdy strażnik zauważy jakąś osobę na terenie którychś z tych domów, musi udać się do tego miejsca, sprawdzić czy wszystko jest w porządku lub jeśli zaistnieje taka potrzeba - schwytać go i obezwładnić.
Jednakże wobec tej specyficznej indywidualnej jednostki, jaką jest facet w garniturze, kwatera główna pozostawia bardzo wyjątkowe wytyczne.

Oto one:

W przypadku gdy funkcjonariusz ochrony, podczas swojej zmiany, dostrzeże na Kamerze numer 12 osobnika w stroju biznesowym, należy przestrzegać poniższych wytycznych w trakcie konfrontacji z jednostką:

1. Podejdź do osobnika i poczekaj, aż ten odwróci się w Twoim kierunku. Będzie on uśmiechał się przez całą rozmowę. Jeśli jego wyraz twarzy ulegnie zmianie, wycofaj się i jak najszybciej uciekaj w bezpieczne miejsce.
Należy pamiętać, że chociaż użycie broni palnej nie jest zabronione, to użycie jej wobec tego osobnika jest wysoce nieskuteczne.
Nie odwracaj się i nie odwracaj wzroku od jednostki, jeśli ten obrócił się już w Twoim kierunku, chyba że musisz się ewakuować.

2. Osobnik po zwróceniu twarzy w Twoim kierunku zada Ci pytanie: “Cudowna noc, nieprawdaż?”. Jeśli jednostka nie zada tego konkretnego pytania, postępuj zgodnie z poprzednim krokiem i ewakuuj się.

3. Jeśli osobnik zada konkretnie wyżej wymienione pytanie, odpowiedz mu: “Tak, cudowna. Czy mogę coś dla Ciebie zrobić? lub “Istotnie, cudowna noc. Czy mogę Ci jakoś pomóc?” Obie odpowiedzi przynoszą pozytywny rezultat. Jeśli jednostka podczas odpowiedzi przestanie się uśmiechać, natychmiast przystąp do ewakuacji.

4. Poprawna odpowiedź skutkuje pytaniem osobnika: “Czy mógłbyś dla mnie zaśpiewać piosenkę? Jeśli powie cokolwiek innego, ewakuuj się.

5. W tym kroku, masz zaśpiewać wcześniej nauczonej piosenki, ignorując wszelkie drwiny oraz rozpraszacze ze strony jednostki. Jeśli popełnisz błąd w chociażby jednym słowie, pauzie, tonie lub pomylisz akcent - ewakuuj się. Jeśli osobnik podczas Twojego śpiewu przestanie się uśmiechać - ewakuuj się.

6. Po poprawnie zaśpiewanej piosence, jednostka odpowie: “Znakomicie! Dziękuję za tę piękną piosenkę!” Jeśli osobnik powie coś innego, ewakuuj się.

7. Jeśli krok 6 został wykonany poprawnie, zamknij oczy na przynajmniej 10 sekund, następnie je otwórz. Przed drzwi wejściowymi do domu, gdzie chwilę temu stała jednostka, pojawi się aktówka, po brzegi wypełniona pieniędzmi o wysokich nominałach. Niebezpieczny osobnik nie będzie już obecny. Dom będzie teraz bezpieczny.

8. W drodze powrotnej, funkcjonariusz ochrony może spotkać różnych ludzi w różnym wieku z różnymi potrzebami. Do najczęstszych przypadków należą: umierająca z głodu kobieta z nowo-narodzonymi dziećmi; atrakcyjna młoda kobieta starająca się złapać autostop; zagubione dzieci. Ludzie Ci mają pozostać zignorowani, pod żadnym pozorem nie można im pomagać.

9. Wróć na posterunek i wyłącz kamerę numer 12

UWAGA!
Firma nie rości sobie praw do nagrody uzyskanej od jednostki, w związku z czym, funkcjonariusz ochrony ma prawo zatrzymać aktówkę dla siebie.


Dla wielu pracowników pozycja wysokiego ryzyka za możliwość ogromnego zarobku jest bardzo atrakcyjną okazją. Większość z nich nigdy nie dożyje możliwości opowiedzenia swojej historii.
Mówi się, że kandydaci na to stanowisko przechodzą przez rygorystyczny trening, skupiający się przede wszystkim na szybkim bieganiu.
Podobno, kandydaci muszą zdać także test symulujący spotkanie z jednostką , z którego przynajmniej 5-krotnie muszą osiągnąć wynik powyżej 95%
Kandydaci muszą znać piosenkę na pamięć i śpiewać ją w sposób perfekcyjny.
Sprawdzane jest to podczas symulacji za pomocą skanerów komputerowych, które wykrywają każdą niepoprawność.
Nie wiem o jaką piosenkę chodzi, ale ponoć jest to coś łatwego, coś czego uczy się dzieciaki w przedszkolach.

W każdym razie, na dzisiaj to już wszystko. Mam jeszcze kilka historii w zanadrzu, które przedstawię wam w kolejnych nagraniach. W międzyczasie uważajcie na siebie i starajcie się trzymać z dala od wszelkich niebezpieczeństw.
Niekiedy coś brzmi niebywale atrakcyjnie, z uwagi na wysoką płacę bądź możliwość szybkiego i urodzajnego samorozwoju, ale czasem… czasem jeden mały błąd, może kosztować was życie. A czasem, bywa jeszcze gorzej…


-- CIĄG DALSZY NASTĄPI --





Autor historii u/rikndikndakn123 książka autora: Boris Bacic - Scary Stories with B.B. Halloween Collection
Źródło historii I work as a security guard for a company that takes jobs no one else will #2
Tłumaczenie ZombieHug
Lektor / dubbing ZombieHug
Tło graficzne Andrej Z.T. - Scars Instagram

ArtStation

DeviantArt
Tło muzyczne Marc van der Meulen @ Ghost Stories Incorporated
- 00:00 - 01:46 - Haunted Basement

- 01:46 - 05:19 - The Dark Violinist

- 05:19 - 09:12 - The Evil Pianist

- 09:12 - 13:04 - Ominous Compulsion

- 13:04 - 17:49 - Claustrophobia
Strona autora

YouTube

AudioJungle

Spotify

Facebook

Bandcamp
Efekty dźwiękowe
Font użyty w nagraniu Jann Kuusisaari - Stiff Brush JK